To bardzo groźne zdarzenie miało miejsce 25 stycznia około godziny 13 w jednej z kamienic w Mirsku w woj. dolnośląskim. Doszło tam do wybuchu butli z gazem, w wyniku czego zawaliła się część budynku. Strażacy w gruzach próbowali znaleźć możliwych poszkodowanych.
Siła wybuchu była tak wielka, że w budynku z trzech kondygnacji ocalała tylko jedna. W sumie poszkodowanych zostało 10 osób, z czego dwie w stanie ciężkim przetransportowano śmigłowcami Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitali we Wrocławiu oraz Nowej Soli. Strażacy przekopują lokalny teren w poszukiwaniu ocalałych, wszystko wskazuje jednak na to, że nie było tu ofiar śmiertelnych. Wiadomo natomiast, że wśród rannych znalazł się pięcioro dzieci. Obrażenia w ich wypadku nie są na szczęście poważne, są to zadrapania, potłuczenia i złamania. W budynku mieszkały dwie rodziny, teraz poszukiwaniami lokali zastępczych zajmą się lokalni samorządowcy.
Tutaj pojawia się powtarzany przez nas jak mantra argument o montowaniu nawet w lokalach socjalnych, a może szczególnie tam detektorów gazu. W takich starych kamienicach wciąż korzysta się z butli gazowych, nie zawsze szczelnych i profesjonalnie montowanych. Zakup takiej czujki mógłby zasygnalizować problem jeszcze przed wybuchem. Mimo siły wybuchu i ogromu zniszczeń nikt poważnie nie ucierpiał, ale poniesiono straty materialne. Są one dużo większe niż cena zakupu kilku sprawdzonych czujek.