W ostatnim czasie pisaliśmy o tym jak zmieniają się wymagania ubezpieczycieli w stosunku do zabezpieczeń przeciwpożarowych w obiektach. I tak jak pisaliśmy – nie można się temu dziwić gdyż w ten sposób chcą oni zminimalizować ryzyko wypłaty ewentualnego odszkodowania za pożary. Cały czas jest jednak dość niska świadomość właścicieli obiektów na temat elektronicznych systemów sygnalizacji pożaru i dlatego dochodzi do sytuacji, w której nagle, ni z tego ni z owego dowiadują się oni, że system, który posiadają, a który miał ich chronić przed pożarem, nie jest systemem sygnalizacji pożaru. Trzeba to powiedzieć jasno: nie każdy system alarmowy z czujnikami dymu czy temperatury jest SSP, a przecież to o takie rozwiązania chodzi firmom ubezpieczeniowym jeśli w dokumentach wymieniają tego typu zabezpieczenia.

Żeby możliwie najlepiej wyjaśnić sprawę wszystkim właścicielom obiektów to wpierw należy powiedzieć o różnicach. Otóż zdarza się, że błędnie rozumiany „system przeciwpożarowy” jest tak na prawdę systemem sygnalizacji włamania i napadu (używamy skrótu SSWiN). Taki system może być dodatkowo rozbudowany o czujniki dymu, czujniki temperatury, czujniki tlenku węgla czy czujniki gazu. Niestety taki system, nawet gdyby w całości składał się z czujników dymu i nie miał w sobie ani jednej czujki ruchu – nie byłby i tak systemem sygnalizacji pożarowej. Oczywiście taki zestaw urządzeń jest w stanie ostrzec przed pożarem, ale jest to raczej rozwiązanie, które nie daje się zastosować do poważnych rozwiązań. I wcale nie oznacza to tego, że urządzenia takie jak centrale alarmowe są w jakiś sposób mniej zaawansowane technologicznie – nic takiego nie musi tu występować, ale po prostu producent nie przebadał i nie zbudował tych urządzeń w tym dokładnie celu, czyli nie zostały stworzone do wykrywania i alarmowania o pożarach. Podobnie cała instalacja kablowa wygląda zupełnie inaczej. W przypadku systemów alarmowych nikt nie wymaga od instalacji, aby wytrzymała ona określony czas w określonych warunkach – krótko mówiąc, instalacja spali się, stopi się, a urządzenie może nie zadziałać prawidłowo. Montaż systemu sygnalizacji pożarowej to już zupełnie inne podejście, tutaj wszystko ma znaczenie, nawet to czym jest mocowany przewód.

Jeżeli zagłębimy się w tematykę profesjonalnych systemów sygnalizacji pożarowej to dowiemy się, że ilość poszczególnych urządzeń takich jak czujnik dymu, czujnik temperatury czy także ilość sygnalizatorów i przycisków (ROPów) jest tam precyzyjnie określona w projekcie systemu. Nie ma tu mowy o jakiejś dowolności na zasadzie: tu chcę czujkę, a tu nie potrzebuje. Co prawda istnieje możliwość, aby właściciel, dla którego wykonywana jest dokumentacja, która nie dotyczy jednak sytuacji, w której zastosowanie SSP wynika z przepisów prawa lub projektu budowlanego, może wnosić swoje uwagi i oświadczając to w formie pisemnej może odstąpić od zabezpieczenia wybranych miejsc w swoim obiekcie. W praktyce jednak bardzo rzadko dochodzi do takiej sytuacji, zapewne dlatego, że w większości przypadków stosowanie systemu przeciwpożarowego nie wynika z dobrej woli, ale raczej z tego, że właściciel obiektu zostaje do tego niejako przymuszony wymaganiami ubezpieczyciela.

Nikt jednak nie chce zrezygnować z ubezpieczenia, a czasami po prostu jest to ekonomicznie niemożliwe, gdyż poważniejsze obiekty zbudowane są za pieniądze pochodzące z kredytów. Banki wymagają zabezpieczenie w postaci ubezpieczenia nieruchomości, a ubezpieczyciel wymaga zastosowania SSP, twierdząc, że ryzyko wystąpienia pożaru jest dość duże.

O niskiej świadomości w tych sprawach może świadczyć sytuacja, którą mieliśmy w ostatnim miesiącu. Pewnego dnia otrzymaliśmy zapytanie dotyczące ceny systemu sygnalizacji pożarowej. Pod wiadomości e-mailową podpisał się pewien pan, a pod jego nazwiskiem widniał opis stanowiska: Inspektor ochrony przeciwpożarowej. Nie ma w tym jeszcze nic dziwnego, gdyby nie fakt, że z rozmowy telefonicznej wynikało, że system miałby być wyceniony i wykonany, ale bez projektu. Gdy zwróciliśmy na to uwagę dowiedzieliśmy się również, że jest to wymóg ubezpieczyciela, gdyż w składanych deklaracjach była wymieniana taka instalacja, że jest zainstalowana i sprawna, ale okazało się, że inspektor zamówił nie to co potrzeba – zamówił system alarmowy (SSWiN) z czujnikami dymu, gdyż myślał, że tańszym sposobem zapewni obiektowi bezpieczeństwo pożarowe.